poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Harry I


- Ty tłusta świnio, jak ty wyglądasz! Hahahaha...
- Kiedy zmienisz ciuchy?! Ciągle w tych samych chodzisz!  Hahahaha..
- Ojojoj, kogo my tu mamy, czyżby się przytyło? Widziałem jak pożerałaś te pączki za rogiem w cukierni. Hahahahahaha...
- Przyszła świnia do koryta hahaha... - tak na ogół wyglądał codzienny dzień, gdy byłam w szkole. Często mi docinali, ale nie dziwie sie, byłam gruba i tłusta, ważyłam około 80 kg, a przy wzroście 165cm to było dużo, nawet za dużo. Za bogata też nie byłam, bo rodzice ciągle pili. W szkole nie miałam przyjaciół, nikt nie chciał się ze mną trzymać. Byłam wyrzutkiem, nauczyciele też mieli mnie już dosyć, bo nic nie robiłam by zdać do trzeciej klasy liceum, no cóż ledwo w pierwszej zdałam. *Jeszcze trzy miesiące i w końcu wolność* - pomyślałam. Do wakacji jakoś musiałam wytrzymać, bo wtedy miałam jechać do cioci na wieś. Chciałam się wyrwać z miasta, za dużo osób mnie znało. Na wieś do cioci przyjeżdżałam co rok. Wróćmy już do rzeczywistości. Pierwszą lekcje jaką miałam był wf. Nigdy nie ćwiczyłam, bo chłopaki z mojej klasy zawsze mi docinali, że to robie źle albo tamto. Usiadłam na ławce. Nagle zobaczyłam JĄ, tanią dziwke Lucy. Zadufana w sobie księżnicza, mająca ojca-alfonsa i matke, która puszczała sie na prawo i lewo. Stać ją było na wszystko, taka rozpieszczona pusta lala. Za nią poszły jej dwie "psiapsiółki", Kate i Rachel. Potem weszła reszta klasy. Zaczął się wf. Podczas niego Harry patrzał się cały czas na mnie. Od jakiegoś czasu często tak robił, ale miałam to gdzieś. Pewnie znów "poluje" by później ponabijać się ze swojej "ofiary", w tym przypadku ze mnie. Harry ze mną w klasie jest dopiero rok, bo przeprowadził się do Holmes Chapel w zeszłym roku w wakacje, ale poznałam go, nawet nie rozmawiając z nim. Po samym zachowaniu było widać, że lubi robić sobie żarty. Nagle poczułam ból w okolicy barku. *No tak, znów jakiś debil walnął specjalnie we mnie piłką* - pomyślałam. Usłyszałam za sobą tylko śmiech. Nagle ktoś podbiegł, był to Harry.
- Przepraszam za nich, nie było to specjalnie.
- Ta jasne, możesz sie odczepić, po co tu przyszedłeś? - złapałam się za bark.
- Chciałem zobaczyć czy nic ci sie nie stało. - powiedział z niepokojem.
- Od kiedy ty taki pomocny Styles? Znów szukasz swojej "ofiary"? - powiedziałam.
- Nie szukam żadnej "ofiary". Po prostu chce ci pomóc.
- Weź spierdalaj ode mnie cwelu. Nic mi nie da ta twoja niby pomoc.
- (T.I.), ja chce ci pomóc. Daj mi szanse.
- Tak, a potem bedziesz wszędzie roznosił plotki jaka to ja jestem głupia, beznadziejna i gruba.
- Nie znam cie zbyt dobrze, ale chciałbym bardziej. I nie bede wcale roznosił plotek. Obiecuje.
- Hahahah, nie rozśmieszaj mnie. Dobrze wiem, że traktujesz to jako żart, by się ze mnie ponabijać. 
- Nie chcesz pomocy to nie. Nie bede nie potrzebnie tracił czasu. - powiedział i odszedł. Nagle podeszła Lucy.
- Co on od ciebie chciał? - spytała swoim piszczącym głosikiem.
- A co cie to interesuje? Książke piszesz?
- Widze że pani (T.N.) się żarcik wyostrzył.
- Żebyś wiedziała. - spuściłam wzrok. Nie chciałam patrzeć na jej morde pełną tapety. 
- Gadaj co on ci mówił. - zobaczyłaś że Harry idzie w twoją strone.
- Zaraz sam ci to powie. - Lucy sie odwróciła i sie przestraszyła.
- Cześć Harry, skarbie. - mówiła Lucy. - To co, dzisiaj wieczorem u mnie?
- Jakie skarbie? Odczep sie ode mnie a już w ogóle od (T.I.).
- Hahahaha, ty bronisz tej świni? - spytała śmiejąc sie.
- Nie masz prawa tak jej nazywać.
- Oł... Styles, nie wiedziałam że wolisz hm... kształtniejsze dziewczyny. - powiedziała i znów zaczęła się śmiać.
- Coś masz do niej że tak wygląda? Ona nic za to nie może, jej rodzice piją, a ojciec w dodatku ją bije. Jej matke też. Odwal sie od niej, jasne? - powiedział ze złością w głosie. Lucy się przeraziła i szybko od nas odeszła. Mnie zatkało. *Skąd on tyle o mnie wiedział? Ja nikomu nie mówiłam jak wyglada moje życie.* - pomyślałam.
- Harry, skąd...
- Szedłem raz za tobą, widziałem jak ojciec walnął cię prosto w twarz. Widziałem wszystko.
- Boże, Harry. Ja... Ja nie wierze, ty... Ty naprawde chcesz mi pomóc? - spytałam ze zdziwieniem.
- Tak, chce. Nie moge patrzeć, jak taka piękna dziewczyna, marnuje sobie życie. Dzisiaj po szkole pójdziesz razem ze mną do mnie okej?
- Ale... Ale po co?
- Zobaczysz. - i odszedł. Chłopcy z mojej klasy byli zdziwieni i stali jak sparaliżowani. Odebrało im mowe. Po wfie, reszta klasy była dziwnie dla mnie miła, no może oprócz Lucy, Kate i Rachel. Chyba to co sie stało, dało im dużo do myślenia, jedynie że to kolejny podstęp Harrego. Po lekcjach czekałam na Harrego przed szkołą. Wszyscy już dawno wyszli, jedynie że już poszedł. Postanowiłam że pójde do domu. Gdy wychodziłam z terenu szkoły usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się, a tam biegł Harry.
- Przepraszam że musiałaś tyle czekać.
- Nic nie szkodzi. 
- To idziemy. - powiedział i ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy. Żadne z nas nie chciało zacząć rozmowy. Tak doszliśmy do domu Harrego. Weszliśmy do środka i poszliśmy do jego pokoju. Usiadłam na fotelu, a on na łóżku.
- Tak więc, po co miałam przyjść do ciebie.
- No bo widzisz...
_________________________________________________________
     Czytasz - komentujesz xx
Hej. To znów ja, Daniela. Powracam w wielkim stylu hahahah... Miał być to krótki i jednopartowy imagin ale wyszło inaczej. Pisze już drugą część tego opowiadania. Jakoś wole opowiadania niż krótkie i jednopartowe, nie wiem czemu. Zamierzam napisać go do pięciu części. Jedynie że znów coś wymyśle i nie bede mogła sie z tego wywinąć. + PRZEPRASZAM że pisze że Harry przeprowadził się do Holmes Chapel, ale tak mi pasowało. Kocham i pozdrawiam,

Daniela. xxx

czwartek, 25 kwietnia 2013

Imagin cz. 11 (ostatnia)


~dwie godz. później, dom 1D~
Po powrocie do domu, poszłaś się wykąpać i przebrać. Ubrałaś się w to (http://allani.pl/zestaw/758020). Po wykonaniu tych czynności poszłaś na dół do salonu.
Li: Wspaniała wycieczka, prawda? - zawołał radośnie Liam.
Z: Zależy dla kogo. - posmutniał.
Ty: Zayn, nie martw się. Ta debilka więcej sie tu nie pojawi.
Z: Ale ona powiedziała że przyjdzie do Harrego! - zawołał.
Ty: Nawet jeśli przyjdzie, to nie bedzie miała po co! - krzyknęłaś.
All: Jak to?! - zdziwili sie.
Ty: Znajdziemy Harremu dziewczyne! A ja nawet wiem kto to bedzie. - powiedziałaś.
H: Niby kto?
Ty: Zobaczysz. To przepiękna, prześliczna dziewczyna. Poznałam ją w Polsce i przyjeżdża dzisiaj do mnie na całe dwa tygodnie. Zapomniałam wam powiedzieć, przepraszam. Nazywa się Julia i jest moją najlepsza przyjaciółką. I... Jest waszą fanką. A ciebie Harry ona wprost uwielbia. - wtem usłyszałaś dźwięk telefonu. Wzięłaś, a na wyświetlaczu pojawił sie napis Juliaaa <3 dzwoni... Odebrałaś. 
J: Hej (T.I.), jak tam? 
Ty: Okej, jestem w domu chłopaków.
J: Jakich chłopaków? - zdziwiła sie.
Ty: Boże... Zapomniałam ci powiedzieć. Otóż jestem z Niallem.
J: Jakim Niallem?
Ty: Horanem.
J: Tym z One Direction?! - spytała prawie niedowierzając.
Ty: Tak, z nim.
J: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! (T.I.) dopiero mi to mówisz?! Boże, boże, boże... Nie wierze. - przerwała ci Julia. 
Ty: Spokojnie.. Gdzie jesteś? - spytałaś.
J: W taksówce. Za 15 minut powinnam być u ciebie przed domem. - powiedziała jeszcze podekscytowana. 
Ty: Okej, jak przyjedziesz, to idź zanieść rzeczy do mojego pokoju. Moja mama powie ci co i jak, a potem przyjdź do dużego domu naprzeciwko mojego.
J: Po co? - zdziwiła sie.
Ty: W nim mieszkają chłopcy.
J: Że co?! Jezu.. (T.I.)... Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?
Ty: Nie miałam czasu, przepraszam. Jestem tu od kilku dni, nie miałam kiedy. 
J: Wybaczam. Ja kończe, za chwile sie spotkamy. Pa, do zobaczenia za chwile.
Ty: Papa. Do zobaczenia. - Julia się rozłączyła.
N: Jak tam, kochanie? Kto dzwonił? - pytał Nialler.
Ty: Julia dzwoniła, za chwile bedzie. - odpowiedziałaś.
N: Ta "nowa dziewczyna" Harrego? 
Ty: Tak. Ale ja wiem, że to nie bedzie udawana dziewczyna, bo ona na pewno wpadnie w oko Loczkowi. - powiedziałaś i nagle rozniósł sie dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłaś.
Ty: Julia!
J: (T.I.)! - wpadłyście sobie w ramiona. Zaraz za wami stanęli chłopcy. Julia oniemiała.
Ty: Tak więc to jest Julia. - przedstawiłaś ją, a ona stała jak słup soli.
Ty: Julia! - krzyknęłaś. Od razu wypadła z transu.
J: Y... Co? A tak, Julia. Miło mi. Przepraszam za reakcje, ale nadal nie wierze że jestem u was w domu.
N: My sie chyba przedstawiać nie musimy.
J: No nie. - powiedziała i spojrzała na Harrego. Oboje patrzyli sobie w oczy przez dobre 2 minuty. 
Lou: Eghm... Harry? - chłopak szybko sie ocknął.
H: Y... A tak, hej. Czuj sie jak u siebie. - powiedział ze swoim bananem na twarzy.
Li: Chodźmy do salonu, musimy ci coś powiedzieć. - usiedliście wygodnie na kanapie, Li i Zayn na fotelach.
J: Tak więc, co chcecie mi powiedzieć?
Ty: Za pewne widziałaś w gazecie lub gdziekolwiek że Perrie zdradziła Zayna z Harrym. Nie wiem dokładnie jak ci to powiedzieć, ale przejde do rzeczy. Otóż Perrie zakochała sie w Harrym i wykorzystała Harrego do zdrady Zayna. Dzisiaj na plaży przyłapałam z Zaynem ją jak zaczęła całować Harrego. 
J: I co w związku z tym?
Ty: Aby Perrie raz na zawsze sie odwaliła od Hazzy, bedziesz udawać jego dziewczyne okej? 
J: Ja z Harrym? OMG...
H: Nie martw się, nic ci nie zrobie. Po prostu bedziesz udawać moją dziewczyne. Ale nigdy nic nie wiadomo. - poruszył znacząco brwiami.
Ty: Oj Harry, przestań. Bo jeszcze sie nam dziewczyna zarumieni. - w tym momencie Julia puściła buraka. Zaczęliście sie śmiać. 
Z: Chce ktoś coś do picia? - spytał, wstając z fotela.
J: Poprosze wode. - powiedziała grzecznie.
Ty: Dla mnie to samo.
Z: A coś do jedzenia? - spytał znów.
N&Ty: Pizza! - krzyknęliście, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Li: To ja zamówie. Jaką chcecie?
N&Ty: Z kebabem! - znów krzyknęliście równocześnie. Liam poszedł zamówić pizze, a w tym czasie Zayn wrócił z kuchni z wodą dla ciebie i Julii, a dla chłopaków przyniósł po piwie. 25 minut później przyjechał facet z pizzami. *Miała byc jedna. A co tam, więcej dla mnie* - pomyślałaś. Zapłaciłaś za pizze i poszłaś do salonu. Tam rozpakowałaś pizze i zaczęliście ją jeść. Podczas jedzenia oglądaliście jakiś film, ale nie interesował was on. Zayn przyniósł jeszcze kilka piw. Włączyłaś muzyke i zaczęliście tańczyć.
H: Zayn! Przynieś tęczówke z piwnicy! - krzyknął. 
Z: Już ide! - Zayn poszedł do piwnicy i nie minęła nawet minuta a był już spowrotem. Oczywiście Liam pił mało z wiadomych przyczyn. Ty też nie piłaś zbyt wiele, tak jak Julia i Danielle. Oczywiście Harry był najbardziej nawalony z wszystkich.
N: (T.I.), kochanieee... Zoostań dzisiaaj naa nooc. Proosze. - mówił
Ty: Ale jest późno, musze już iść.
N: Zostań. Kto mnie przytuli na dobranoc? - poruszył brwiami. 
Ty: No doobrze. - powiedziałaś i napisałaś do mamy smsa że zostajesz u Nialla na noc. Mama napisała ci że sie zgadza.
Ty: To może ogarnijmy to wszystko i idźmy spać. - powiedziałaś i zaniosłaś opakowania po pizzy do śmietnika. Butelki po piwie wzięła Danielle i też je wyrzuciła.
Li: Tak więc... Do spania!
All: Dobrze Daddy! - każdy poszedł do swojego pokoju. Ty szłaś z Niallem do jego pokoju. Gdy doszliście do pokoju, Nialler położył sie na łóżko i zaczął sie na ciebie patrzeć.
Ty: Jestem gdzieś brudna czy coś? - spytałaś zdziwiona.
N: Nie, ale jesteś prześliczna gdy się dziwisz. - Nialler wstał, podszedł do ciebie i złapał cie w talii. Patrzał ci w oczy i zbliżał sie coraz bardziej, aż cie pocałował. Na początku były to zwykłe krótkie pocałunki, ale potem coraz bardziej je pogłębiał. Poczułaś jak Nialler kładzie cie na łóżku i wkłada ręke pod twoją bluzke. Momentalnie zadrżałaś.
N: Coś się stało? - spytał.
Ty: Nie, nic. 
N: Jak nie chcesz to powiedz.
Ty: Nawet nie wiesz, jak bardzo chce. - powiedziałaś. Teraz to ty górowałaś i usiadłaś na nim, tak jak wtedy na pikniku. Ściągałaś mu bluzkę, a on tobie dobierał sie do spodenek. Nie chciałaś być gorsza, więc zaczęłaś rozpinać mu spodnie, których pozbyłaś się w mgnieniu oka. Nagle zmieniliście pozycje i Niall znów był na tobie. Ściągnął ci stanik i zaczął bawić się twoimi piersiami, przygryzał sutki, ssał je. Było ci naprawde przyjemnie. Nialler nadal był w bokserkach, a że znów nie chciałaś być gorsza, złapałaś go za krocze. Jego przyjaciel momentalnie stał się sztywniejszy, a sam Niall zaczął jęczeć i mruczeć. Ściągnęłaś mu bokserki, więc był już całkiem nagi, ale ty nadal miałaś ubrane majtki. Widząc pożądanie w oczach blondyna, szybko ściągnął ci dolną część bielizny. Poczułaś że Niall schodzi coraz to niżej z pocałunkami. Gdy był przy pępku, przestał cię całować i rozszerzył twoje nogi tak że ujżał twoją przyjaciółkę. Zaczął najpierw całować cię po wewnętrznej stronie ud, aż w końcu włożył w ciebie palec. Ruszał nim powoli, bo wiedział że jest to twój pierwszy raz. Lecz nagle poczułaś że dołożył on jeszcze jeden palec i ruszał nimi coraz szybciej i szybciej. Ty jęczałaś z rozkoszy jaką dawał ci twój ukochany.
Ty: Włóż go. - powiedziałaś, co chwile łapiąc oddech.
N: Jesteś pewna? - spytał z mały uśmieszkiem.
Ty: Tak. Zrób to.
N: Musisz ładnie poprosić.
Ty: Proosze. Niall, zrób to. Nie wytrzymam dłużej. - powiedział i poczułaś, jak powoli wchodzi w ciebie. Syknęłaś z bólu.
N: Boli? - spytał z nutą obawy.
Ty: Nie, łaskocze. - powiedziałaś. Niall starał sie być delikatny i w pewien sposób mu to sie udawało. Gdy przestałaś czuć ból, Nialler poruszał się coraz to szybciej. Nigdy nie czułaś sie tak wspaniale, chociaż był to twój pierwszy raz.
Ty: Niaaaall... Ja zaraz dojde. - ledwo łapałaś oddech
N: Poczekaj, jeszcze chwilke. - mówił zdyszany. Nagle przeszła cie fala gorąca i poczułaś w sobie soki Nialla. Zdyszani leżyliście na łóżku.
N: Dziękuje kochanie, byłaś niesamowita.
Ty: Ty też, bejb. Kocham cie.
N: Ja ciebie też. - pocałował cie. Przytuliłaś sie do niego i nawet nie wiesz kiedy, zasnęłaś. 
~miesiąc później~
Od kilku dni źle się czułaś, w dodatku spóźniał ci się okres. Była połowa sierpnia. Do zaczęcia studiów zostały ci dwa miesiące. Byłaś tego dnia umówiona do ginekologa o godz. 14:30 na wizyte. Oczywiście towarzyszył ci Niall. Około godz. 14:15 wyjechaliście z domu. 10 minut później byłaś na miejscu. Weszliście do środka. Podeszłaś do recepcji.
Ty: Dzień dobry, byłam umówiona na wizyte. 
Recepcjonistka: Prosze usiąść w poczekalni, doktor po panią przyjdzie.
Ty: Dobrze. - odeszłaś od recepcji i usiadłaś na krześle. Obok ciebie usiadł Niall.
N: Bedzie dobrze, zobaczysz.
Ty: Ale jeśli bede w ciąży, to co ja zrobie. Zniszcze ci kariere.
N: Nie martw się, damy rade.
Ty: Miejmy nadzieje...
Dr.: Pani (T.I i N.).
Ty: To ja.
Dr.: Zapraszam do gabinetu, pana prosze o pozostanie w poczekalni.
N: Dobrze. - weszłaś do środka. Lekarz kazał ci się położyć na łóżku i podwinąć bluzkę. Posmarował ci podbrzusze jakimś zimnym żelem i zaczął robić ci USG.
Dr.: Gratuluje, jest pani w 5 tygodniu ciąży.
Ty: Naprawde? Jejku, jak sie ciesze. - powiedziałaś z udawaną radością. Tak naprawde było ci smutno i ciężko, bo dobrze wiesz że zniszczysz Niallowi życie a przede wszystkim kariere. Lekarz zrobił kilka zdjęć połodu, a potem wytarł z ciebie żel.
Dr.: Na kolejną wizyte prosze przyjść za miesiąc. Tutaj są zdjęcia. - podał ci koperte. 
Ty: Do widzenia.
Dr.: Do widzenia. - wyszłaś i wybuchłaś wielkim płaczem.
N: Co się stało (T.I.)?
Ty: Jestem w 5 tygodniu ciąży. - powiedziałaś przez łzy.
N: Naprawde? Bede ojcem! - wykrzyczał Nialler z radości. - Czemu płaczesz?
Ty: Bo przez dziecko zrujnuje ci życie i kariere. Lepiej bedzie jak usune to dziecko. - powiedziałaś idąc do samochodu.
N: Co?! Ty chcesz usunąć dziecko?! Nigdy! Nie pozwole ci! Bedziemy je razem wychowywać.
Ty: Niall, ale ty masz zespół i musisz jeździć w trasy, masz fanów na całym świecie. Ja bede ci tylko przeszkadzać z dzieckiem.
N: Jakoś pogodzimy kariere i dziecko, obiecuje.
Ty: Kocham cie. - przytuliłaś się do niego.
N: Ja ciebie też. - on cie pocałował. Wsiedliście do auta i ruszyliście do domu. 
~8 miesięcy póżniej~ 
Mieszkasz z Niallem od trzech miesięcy. Rodzice na wieść że będą dziadkami skakali z radości. Właśnie siedzisz w salonie, gdy nagle złapał cie skurcz.
Ty: Niall!
N: Co? - zawołał z kuchni.
Ty: Już.
N: Co już? - spytał po raz kolejny.
Ty: Zaczyna sie!
N: Co? Mecz? Już ide!
Ty: Nie ćwoku, dziecko. Zaczynam rodzić! Ał.. - złapał cie skurcz. Miałaś je już co 3 minuty. 
N: O ku*wa. Danielle, pomóż mi. (T.I.) zaczyna rodzić!
Dan: Już ide! - przybiegła najszybciej jak się dało. Szybko cię ubrali i pojechali z tobą do szpitala. Tam zajęły się tobą położne. Szybko zawieźli cie na sale porodową. Niall był razem z tobą przez cały poród. W niektórych chwilach miał ochote zemdleć, ale to był szczegół. Dwie i pół godziny później przyszła na świat dziewczynka. Postanowiliście nazwać ją Alice. Musiałaś być dłużej w szpitalu bo mała miała żółtaczke, ale tydzień później wypisali was ze szpitala. Po przyjechaniu do domu zaniosłaś małą do jej pokoiku, który był kiedyś garderobą Nialla. Piękne jasnoróżowe sciany świetnie komponowały sie z miodowymi meblami i łóżeczkiem. Włożyłaś małą do łóżeczka. Niall przytulił cie od tyłu. 
N: Jaka piękna. Jak jej mama.
Ty: Oj przestań. 
N: (T.I.) mam mała niespodzianke. - Niall uklęknął. - Czy zrobisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - Niall otworzył czerwone pudełeczko, a w nim był piękny pierścionek.
Ty: Tak, oczywiście że tak. - Niall założył ci pierścionek na palec, wstał i cie uściskał. Pare miesięcy później odbył się wasz ślub. Harry i Julia byli razem, a Perrie została ukarana za szantaż i kradzieże. Liam też oświadczył się Danielle. Zayn poznał piękną szatynke Claudie. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. 

KONIEC. :D xxx
__________________________________________________
Cześć. To już ostatnia część z Niallem. Wszystko nie wyszło tak jak miało wyjść, ale naprawde nie miałam pomysłów jak skończyć to opowiadanie. Wiem, że nie nadaje sie do pisania imaginów + 18 bo był to mój pierwszy tego typu. Chcę wam powiedzieć, że ciesze się że ktokolwiek jeszcze chce to czytać. Codziennie wchodze na bloga i widze coraz więcej wyświetleń, bardzo się z tego ciesze, wiem że Milena też. Może nie jest to najlepsze zakończenie tego opowiadania, ale pisałam go późno w nocy i byłam zmęczona. To może na tyle... Jak wróci mi wena napisze coś, ale nie obiecuje. Mam teraz dużo obowiązków i musze po poprawiać oceny w szkole, więc rozumiecie. Kocham i pozdrawiam,

#śpiąca Daniela. xxx :) :**

wtorek, 23 kwietnia 2013

Believe, cz.1 ♥


cz. 1 
Byłaś niesamowitą fanką 1D. Oczywiście Directioner. Już wkrótce miało spełnić sie twoje marzenie i miałaś pójść na koncert swoich 5 'mężów' z przyjaciółką,ponieważ ona ma ciocię w Londynie i mieliście pojechać do niej a akurat w połowie miesiąca miał się odbyć koncert. Już jutro wyjeżdżasz a za 2,5 tygodnia spotkasz ich! Kupiłyście sobie z przyjacółką bilety VIP więc miałyście wstęp za kulisy. *Wakacje z najlepsza przyjaciółką w Londynie + poznamy 1D! Marzenia się spełniają. Just Believe* - pomyślałaś. Tak to będą na pewno najlepsze wakacje,przeczuwałaś to. Spakowałaś dziś już torby bo jutro wylatujesz. Usłyszałaś dzwięk tel. *Ah to Klara* - uśmiechnęłaś się,w końcu to twoja przyjaciółka.
~rozmowa~
K: No hej cioto - krzyknęła radosna.
T: No hej ćwoku,spakowana?
K: No pewnie już od rana a ty?
T: Tag właśnie się pakuję - zaśmiałaś się.
K: Nie mogę się doczekać! Spotkamy za 2 tygodnie 1D! 
T: Tak ja też! 
K: Dobra lecę,jutro po 8 bądź gotowa bo lot mamy o 9.30. Jednokierunkowych! - posłała ci buziaka.
T: Jednkierunkowych - odwzajemniłaś całusy. Zabrałaś się do dalszego pakowania. W sumie wszystko zajęło ci około 2-3 godzin,ponieważ bardzo chciałaś mieć idealne ciuchy szczególnie na koncert. Po spakowaniu się sprawdziłaś zegarek. *22.30* czyli to oznacza czas na kąpiel. Poszłaś do łazienki,zrzuciłaś męczące ciuchy i weszłaś do wanny. O dziwo lubiłaś być naga,choć wstydziłaś się swojego ciała. Gdy byłaś naga zawsze czułaś się wolna więc spałaś najczęściej nago lub w luźnym podkoszulku i spodenkach. Po kąpieli popędziłaś prosto do łóżka. Miałaś zegarek który miał wbudowany projektor więc zawsze mogłaś spojrzeć na sufit i widziałaś godzinę. *23.00* czyli czas włączyć... *Hmm.. Co by tu dzis włączyć? O! Tak dziś szum deszczu* - przy tym dzwięku szybko się uspokajałaś. Długo się wierciłaś w łóżku lecz w końcu zasnęłaś.
~Rano~
M: {T.I.}!!! Wstawaj już jest 7.00!! Za godzinę przybywa Klara! 
T: Dajcie mi spokój - powiedziałaś raczej do siebie niż do mamy. Gdy zamknęłaś oczy usłyszałaś *pip,pip,pip,pip!* - to był budzik. Wyłączyłaś go i ległaś na łóżko ale jak na nieszczęście zadzwoniła Klara.
K: WSTAWAJ MIŚKU BO ZAŁOŻĘ SIĘ ŻE JESZCZE DRZEMIESZ! WSTAWAAAAAJ! Londyn czeekaa!
T: Wstaję - i wstałaś już z uśmiechem. Poszłaś do łazienki na poranną toaletkę. Stanęłaś przed szafą i nie miałaś pojęcia w co się ubrać. Po długim wybieraniu wybrałaś. Zeszłaś na dół, i spojrzałaś na zegarek. *7.40* czyli miałaś 20 min na śniadanie. 
M: No w końcu {T.I.} dziecko ile można, siadaj proszę - powiedziała mama,pozostawiając ślad malinowej szminki na twoim policzku. Zasiadłaś do stołu i zaczęłaś pochłaniać po kolei każdego naleśnika.
M: Spokojnie! Skarbie bo się przejesz! - zaśmiała się mama. *Będę za nią tęsknić ale to w końcu tylko 2 miesiące i na pewno pojedzie gdzieś z tatą* - przeplotło ci się przez myśli.
Tata: No kochanie to jedziesz do swoich mężów,a kiedy ja ich poznam? - zapytał tata z cholernie poważną miną ,lecz po chwili wszyscy wybuchliśce śmiechem. *Ah ten tata*
Ty: Już wkrótce. - odpowiedziałaś i spojrzałaś na zegarek *8.00*. - no więc tego idę po torbę! - krzyknęłaś biegnąc po torbę na górę. Porwałaś walizkę i torbę podręczną z napisem "1D". Zeszłaś na dół a walizkę zabrał od ciebie tata. Akurat usłyszałaś dzwonek do domu.
Ty: OTWORZĘ! - krzyknęłaś i pobiegłaś otworzyć. Nagle w ramiona rzuciła ci się Klara i pozostawiła mokry ślad na policzku. 
K: No hej pysiaku dawaj torby i jedziemy! - krzyknęła biorąc torbę a ty wzięłaś się za walizkę,odniosłaś ją do TAXI i poszłaś pożegnać się z rodzicami. Po pożegnaniu pognałaś do TAXI.
K: No i jak samopoczucie? - pisnęła uradowana Klara.
T: Dobrze - powiedziałaś podejrzliwie - dlaczego tak się zachowujesz?
K: Miała to być niespodzianka ale nie mogłam wyczekać.. A więc sama wiesz że dziś mam urodziny,to już 18... Mama dała nam swój dom na wyłączność! Dom jest koło cioci ale jednak będziemy w nim mieszkać same! - pisnęła uradowana. 
T: Hehs no ja już od 3 miesięcy mam 18 więc teges.. PARTY HARD ALL DAY ALL NIGHT! - krzyknęłaś równie uradowana jak Klara. Jakoś na 8.55 byłyście na lotnisku. Weszłyście no i całe sprawdzanie torb i przechodzenie za bramy oraz znalezienie bramki... No jakoś po 9.25 już siedziałyście w samolocie. Przez cały lot rozmawiałyście o 1D i śpiewałyście ich piosenki. 

_____________________________________

Czytasz - Komentujesz.

Dobrze to już kolejny imagin. :) Tym razem nadałam mu tytuł "Believe" : ) Liczę na wiele komentarzy,motywujących mnie do napisania kolejnej części. Wasze komentarze mnie motywują do następnych części,tak to nie mam weny i nie wiem czy mam dla kogo pisać. Nie wiem czy wam się te wypociny podobają. W komentarzach wyrażacie opinię dzięki czemu wiem,że mam dla kogo pisać,i że ktoś to docenia. :* Kocham,pozdrawiam. 
Milena. xxxx

sobota, 20 kwietnia 2013

Imagin Viki :)

Kolejny dzień twojego zjeba**** życia zaczynał się tak samo.Zeszłaś na dół
zjadłaś płatki na mleko,oczywiście nie obyło się bez głupich komentarzy twojej 
mamy,którą kochałaś,ale nie byłaś pewna czy ona ciebie.
M-Znowu idziesz się szlajać?
[T.I]-O co ci chodzi mam 18 lat,jestem pełnoletnia mogę robić co mi się podoba,
a i mogłabyś sobie darować głupie komentarze..
M-Masz 18 lat,ale to nie zmienia faktu,że jesteś głupia jak but.
NIepotrzebna mi taka córka !
[T.I]-Nie martw się jeszcze kilka dni i znikne ci z oczu.
Po męczącej rozmowie poszłaś do garderoby,aby się ubrać. Wybrałaś to. Wsadziłaś słuchawki do uszu i szłaś przed siebie.
Nagle poczułaś się głodna.Miałaś nie daleko do Nado's. Na drzwiach zauważyłaś
ogłoszenie w sprawie pracy.
[T.I]-Hmm...Ta praca to dobry pomysł,mogłabym zarobić pewną sumę pieniędzy i wyprowadzić się od matki.
Szybko wpadłaś do restauracji i poleciałaś do kierownika.
[T.I]-Dzień dobry,to ogłoszenie w sprawie pracy nadal aktualne?
K-Tak,jest pani zainteresowana?
[T.I]-Tak.
K-Pracowała już pani w jakiejś restauracji?
[T.I]-W czasie roku szkolnego,dorywkowo.
K-No dobrze,prosze przyjść jutro o godz 8.00
Uradowana wybiegłaś z restauracji,zapomniałaś nawet że masz pusty
brzuch,zapomniałaś o głodzie.
[T.I]-Narszecie,wyprowadzę sie od matki.-szepnęłaś pod nosem,i pobiegłaś
uśmiechnięta do domu.
M-Co ty taka "szczęśliwa" ?
[T.I]-Bo się od ciebie wyprowadzę !
Nie chciałaś rozpoczynać nowej kłótni,więc poszłaś do swojego pokoju.
Był już póżno i szybko zasnęłaś.
Obudził cię dzwięk budzika o 7.00.NIe chciałaś się spóźnić pierwszego dnia
w nowej pracy.Ubrałaś się w to.
Byłaś już gotowa do wyjścia.
K-Punkt za punktualność. ;) A teraz ubierz fartuszek i do roboty.
[T.I]-Dziękuje.
K- O pierwszy klient idź go obsłuż,a ja cię poobserwuję.
NIe wierzyłam swoim oczom pierwszym klientem okazał się NIall Horan z
mojego ulubionego zespołu 1D.
[T.I]-W czym mogę służyć ?
N-O WOW taka ślicznota pracuje w mojej ulubionej restauracji?Muszę wpadać tu częściej.
[T.I]-Dzięki.Zamawiasz coś?
N-Tak ciebie.
[T.I]-J.jakto mnie?
N-Zapraszam cię na randkę,spodobałaś mi się.
[T.I]-Okej,bądź po mnie o 20.00
Byłaś strasznie podekscytowana.
K-No dobrze sobie radzisz,szykuje się romansik ;)hahahhahaha
[T.I]-Ja wszystko wyjaśnie...
K-NIe musisz,Niall od dawna szuka dziewczyny,tobą był naprawdę zauroczony.
Za godzinę kończysz pracę,ale musisz się jeszcze przyszykować na randkę.Poprosiłaś szefa,aby pozwolił ci wyjść godzinę wcześniej.Zgodził się.
W podskokach wróciłaś do domu z bananem na twarzy.
POgrzebałaś trochę w szafie i postanowiłaś się ubać w to:http://allani.pl/zestaw/655721
Była 20.00.Ktoś zadzwonił do drzwi.Otworzyłaś,a tam ukazał się przystojny blondyn ubrany w garniak.
N-Wyglądasz nieziemsko !WoW !
[T.I]-Napewno nie tak nieziemsko jak ty ! ;*
NIall otworzył drzwi do limuzyny,po czym usiadł obok ciebie.
Podczas jazdy rozmawialiście o sobie i okazało się że macie dużo wspólnego.
Gdy dojechaliście,ujrzałaś dużą 5* restaurację z hotelem za 2 piętrze.
Byłaś zauroczona wszystkim razem z Niallem.Myślałaś że to tylko piękny sen,z którego nie chciałaś się nigdy wybudzić.
Kiedy usiedliście przy stoliku,podszedł do was kelner i spytał się co chcemy zamówić.
Po posiłku poszliśmy do hotelu.
[T.I]-NIall,wciąż mnie zaskakujesz
N-To jeszcze nie koniec
[T.I]-Już się boje.Hahahahaha
Usiadłaś na łóżku i pojedyncze łzy zaczęły spływać ci poi policzku.
N-Hej co się stało.Coś nie tak?
[T.I]-Wszystko jest okej
N-No właśnie widze
[T.I]-Zakochałam się!
N-Ja też,w tobie.
Siadł obok ciebie i musnął twoje usta.Zaczęliście się namiętnie całować.
Kiedy byłiście już cali nadzy zaczeliście ten teges
Następnego dnia nie poszłaś do pracy.Niall zawiółzł cię do swojej willi.
Zostaliście parą.
2 lata póżniej:
Mieszkasz z Niallem,układa wam się świetnie.Od kilku dni źle się czyjesz.
Poszłaś do ginekologa.Okazało się,że jesteś w ciąży.
PO powrocie do domu,zobaczyłaś Nialla wyjadającego jedzenie z lodówki.
[T.I]-Jestem w ciąży !-WALIŁAŚ PROSTO Z MOSTU
N-To wspaniale !będe ojcem !
5 lat później:
Ty i Horan jesteście małżeństwem.Macie synka Josha.
Tworzycie piękny rodzinny obrazek,kochacie się.
Twoja matka nie interesuje się tobą,ty nią też.
Zrozumiałaś,że życie może być piękne,bez ukochanej osoby,która nie darzyła cię miłością.
KONIEC


______________________________________
Napisała: Viki
Jak obiecałam tak się stało. :) Dziewczyna,która wygrała konkurs (na fp. "Niall Horan Zawsze Spoko") na 'najlepszy imagin'. :) Jeszcze raz wielkie gratki dla ciebie, oto twoja nagroda. Mam nadzieje, że nagroda ci się podoba a co do reszty czytających - Komentujcie. Kocham,pozdrawiam.
Milena. xxxxx

Louis cz. 3 ♥

Imagin o Lou cz. 3 



Ujżałaś różnorodne kwiaty, lampiony a na środku stał niewielki stoliczek ze spaggethi. Na stole leżały jeszcze owoce i koszyk w którym coś było.
Lo: Podoba się? - powiedział a ty poczułaś jego oddech na karku, aż się wzdrygnęłaś. Lou zaprowadził cię do stolika i odsunął krzesło. 
Lo: No wiesz.. - zapadła cisza a tobie serce łomotało jak szalone.
T: Co wiem? 
Lo: Bo ja już od dziś, od rana nie jestem w szpitalu ale będę cię odwiedzał! - uśmiechnął się radośnie, a oczy mu zabłyszczały.
T:  Cieszę się,że tak mówisz ale na pewno o mnie zapomnisz.. - powiedziałaś i od razu posmutniałaś.
Lo: O takim kimś jak ty? Nigdy nie potrafiłbym zapomnieć. - odpowiedział patrząc tak słodko,że uwierzyłaś, a on chwycił lekko twoją rękę która leżała na stole. Zabraliście się za pałaszowanie jedzenia, przy czym oczywiście śmialiście się i rozmawialiście ogółem o wszystkim i o niczym. Gdy nadchodził wieczór Lou wziął cię za rękę i zaczął prowadzić.
Lo: Chodź. - powiedział i ruszyliście w stronę schodów altankowych na górę. *Nie widziałam ich tu, ale są tak słodko ukryte* - pomyślałaś uśmiechając się pod nosem. 
~Na górze~
Okazało sie,że to był wielk taras oczywiście w altance. Roiło się tam od róż,lili,fiołków i innych. Louis zerwał dla ciebie jedną i ci ją dał prowadząc na koc. Gdy usiedliście zaczął się zachód słońca.
T: Jak tu pięknie, Lou - powiedziałaś patrząc się w zachód. Zobaczyłaś ukratkiem że Lou się na ciebie patrzy. - coś nie tak, Louis? 
Lo: Wszystko w porządku po prostu lubię na ciebie patrzeć. - uśmiechnął się a ty spaliłaś buraka. Usiedliście po turecku patrząc się na siebie aż... Louis przybliżył się nie pewnie, a ty dodałaś mu odwagi i przybliżyłaś się jeszcze bardziej. Lou wpił w ciebie swoje usta a ręcę wplutł we włosy. *Najpięknieszy moment w życiu!* - pomyślałaś wtulając się w tors Louis'a patrząc na zachód słońca. Po kilku dniach wróciłaś do domu. Wygarnęłaś wszystko mamie co chciałaś - że się tobą nie interesowała,że przez to chciałaś zginąć,że nie miałaś nikogo.  Od tamtego momentu wszystko się układało - Lou spędzał z tobą każdą wolną chwilę  i dawał ci tyle szczęścia. Nawet mama zaczęła się tobą interesować i spędzać czas z tobą. Fakt jak dowiedziałas się,że jesteś z Lou była zdziwiona ale się cieszyła. W sumie też przez tą sprawe stałaś się silniejsza - wygadałaś wszystko mamie co chciałaś (wyszło ci na dobre),przestałaś się ciąć a w szkole szło ci zdecydowanie lepiej. *Dostałam drugą szanse na lepsze życie* - pomyślałaś gdy siedziałaś na łące z Lou. Oczywiście udzielałaś się społecznie a w przyszłości zostałaś p. Psycholog bo niczego nie pragnęłaś tak jak pomocy tym biednym ludziom. W końcu kiedyś sama taka byłaś. Chociaż w sumie było coś czego pragnęłaś bardziej niż pracy... Louis'a i założenia rodziny z nim. Wszystkie twoje marzenia pomału zaczęły się spełniać i wszystko się ułożyło. 


___________________________________

Czytasz - Komentujesz

To macie cz. 3 :) Przepraszam,że taka krótka i beznadziejna ale nie miałam weny a nie chciałam abyście tyle czekali. :< Opinia należy do was, liczę na komentarze <3 Mi się osobiście nie podoba :'). Kocham,pozdrawiam. 
Milena. xxxxxx

czwartek, 18 kwietnia 2013

Louis cz. 2 ♥


cz. 2
A potem zasnęłaś.
~rano~
Wstałaś i zobaczyłaś koło siebie Louis'a. *Jaki słodziak* - pomyślałaś po czym rozwiałaś te myśli, wiedziałaś, że nie będziecie razem gdyż jesteś brzydka i gdy wyjdzie ze szpitala i zapomni o tobie. Nagle Lou się obudził.
Lo: O dzień dobry {T.I.} - powiedział zaspanym głosem i poszedł się ubrać. Ty nie miałaś siły wstać i się ubrać więc zostałaś w łóżku. Spojrzałaś na zegarek, było już po 10. Wiedziałas że po 13 miała przyjść psycholożka.
Lo: Nie idziesz? - wyszedł w samych spodniach. Na widok jego nagiej klaty zaparło ci dech w piersi, nie wiedziałaś co powiedzieć. - to jak? - pokazywał na łazienkę.
T: Co?... A nie nie idę, nie mam siły... - powiedziałaś udając że wszystko w porządku chodź od środka cię rozwalało na widok jego klaty. Ubrał podkoszulek w paski i dresy. Usiadł koło ciebie i znów rozmawialiście przy obiedzie gdyż na śniadanie nie wstaliście. Po chwili weszła pielęgniarka z lekami przeciwbólowymi. Po skończonym śniadaniu Lou poszedł odnieść talerze, a do sali wszedł lekarz z jakąś kobietą.
Le: Dzień Dobry {T.I.} to psycholożka, p. Kasia Breit - powiedział od razu na wejściu - no ja nie mogę tu zostać gdyż mam innych pacjentów - powiedział u się ulotnił. W pokoju zostałaś sama ty i p.Kasia.
Kasia: No więc {T.I.} słyszałam, że masz problem chodzi o... - nie zdążyła dokończyć gdy do sali wszedł Lou.
Lo: Hej {T.I.} mam dla nas budyń... Aaa... Przepraszam nie wiedziałem, że pani już jest to może ja.. - spalił buraka.
K: Niech pan wyjdzie.
T: Lou proszę wyjdź nie potrwa to długo.
K: Dobrze - powiedziała psycholożka i przeszła do rozmowy - a więc masz problem ze sobą, tniesz sie.. Dlaczego chciałaś popełnić samobójstwo? - zapytała, na co ty popatrzyłaś się w sufit.  Nic nie odpowiedziałaś.
K: O co chodzi? - znów spróbowała, a ty nadal nie chciałaś odpowiedzieć. Zadawała jeszcze parę pytań ale ty się uwzięłaś i odpowiadałaś tylko półsłówkami. Po 2 godzinach psycholożka się poddała.
K: No dobrze jesteś na pewno już zmęczona to ja już pójdę - powiedziała. - Dowidzenia.
T: Dowidzenia. - pożegnałaś się i zaraz po wyjść p. Kasi wszedł Lou.
Lo: I jak? - zapytał siadając obok i dając budyń.
T: Nijak zadała parę pytań i poszła - powiedziałaś od niechcenia, biorąc łyżkę budyniu do buzi.
Lo: Na nic nie odpowiedziałaś? - zaśmiał się Lou tak że prawie mu wyszedł budyń nosem.
T: Uu.. Dlaczego ten budyń jest marchewkowy? - zapytałaś lekko się krzywiąc a następnie wybuchłaś śmiechem.
Lo: HAHAHAAHAHAHAHA! Uwielbiam marchewki - Lou wsadził łyżke do buzi i smakując budyń. - a no własnie nie wspomniałem jestem członkiem zespołu - usmiechnął się zajadąjc się budyniem.
T: Jakiego? - zdziwiłaś się i usiadłaś prosto.
Lo: One Direction - popatrzył ci głęboko w oczy a ty poczułaś ciepło na całym ciele. Reszte dnia pospacerowaliście, nawet wam pozwolili wyjść do ogrodu na spacer, Lou cały czas trzymał cię pod rękę abyś nie opadła bo podczas pocięcia straciłaś wiele krwi. Spacerowaliście spokojnie, rozmawiając. Czułaś się niesamowicie rozmawiając z nim. Po kilkugodzinnym spacerku powróciliście do pokoju, dziś postanowiłaś się wykąpać.
Lo: Daj pomogę - Lou wziął od ciebie rzeczy i zaniósł je do łazienki uśmiechając się. Wykąpałaś się i wróciłaś do pokoju, kładąc się na łóżku które połączyliście z Lou. Jeszcze rozmawialiście patrząc sobie w oczy, w pewnym momencie poczułaś, że Louis chwyta cię za rękę, poczułaś dreszcz ale odwzajemniłaś to i przez jakieś 20 min patrzyliście sobie w oczy aż ty się odwróciłaś i Lou cię objął. Zasnęłaś.
~Kilka Dni później~
Kolejne dni mijały spokojnie, całkiem podobnie - rozmowy i zabawy z Lou,badania i spotkania z psycholożką. Mama odwiedzała cię naprawdę żadko przez co ci było smutno ale przywykłaś. Dziś znów siedzenie z Lou. Nagle wszedł lekarz.
Le: Dzień Dobry wam - uśmiechnął się - Lou posłuchaj jutro wychodzisz, a ty {T.I.} musisz zostać dłużej, jeszcze 4 dni musisz zostać na obserwacjach i na pewno spotkania z psycholożką będą częstże. - *dziwne* - pomyślałaś. Ale było coś co cię pocieszyło odkąd znasz Lou ani razu nie pomyślałaś o cięciu się.
T: Mhm dobrze, dowidzenia - uśmiechnęłaś się ciepło i postanowiłaś dziś porozmawiać z p. Kasią.
Le: Dowidzenia - odwzajemnił uśmiech i wyszedł.
Lo: To co dziś robimy Marcheweczko? - zaśmiał się Lou i popatrzył ci w oczy.
T: No wiesz, spotkanie z p. Kasią mam za 3 godziny więc pójdę się ubrać, spacer? - zaproponowałaś.
Lo: Jasne, zaczekam - uśmiechnął się a ty poszłas się ubrać. Poszliście na spacer i dziś Lou chwycił cię za rękę. Z dnia na dzień czułaś sie lepiej.
Lo: Chodźmy do tamtej altany - Lou wskazał na altanę z różnorodnymi kwiatami.
T: A nie chcesz jeszcze pospacerować? - zapytałaś.
Lo: No chooodź! - zrobił oczka kota ze Shrek'a i popatrzył ci w oczy. *I znów to samo* - pomyślałaś i uśmiechnęłaś się do siebie, maszerując za nim. Weszłaś do altany i ujżałaś... 

__________________________________

Czytasz - Komentujesz


No nie było 10 komentarzy ale już dodałam dla was <3 Tym razem krótka. A więc jak myślicie co {T.I.} ujżała? ;> No dobrze komentujcie a będzie wam dana cz. 3 ^^ Kocham,pozdrawiam.
Milena. xxxxxx

wtorek, 16 kwietnia 2013

Louis cz. 1 ♥


cz. 1
włącz: http://www.youtube.com/watch?v=-nBU9VR2X5g
Jesteś dziewczyną o problemach. Tniesz się, rodzice nie zwracają na ciebie uwagi. To dla ciebie wielki ból. Nie masz nikogo, jesteś sama jak palec. Rodzice cię olewają ciągła praca, w szkole cię olewają. Nie potrafisz tak żyć dlatego sie tniesz. Oczywiście w szkole nie obywa się bez głupich komentarzy na twój temat, docinków. Dzisiejszy dzień w sumie nie wyróżnial się niczym specjalnym, lecz w połowie lekcji dostałaś SMS. *To od mamy* - pomyślałaś i niechętnie odczytałaś. "Kochanie jest problem... Twój tata wylądował przed chwilą w szpitalu jest w stanie krytycznym. Miał wylew,prawdopobonie ma raka nerki, złośliwy... :< Obecnie jest w śpiączce,ledwo oddycha. Możliwie już się nie obudzi. Jak wrócisz ze szkoły mnie nie będzie, obiad w lodówce, będę u taty możesz przyjść. Kocham Cię. xxxxx". Gdy to przeczytałaś załamałaś się, fakt rodzice cię olewali ale to jednak bolało. Nie chciałaś stracić ojca... Przez kolejne pół dnia się smuciłaś. Wróciłaś do domu, i zaszyłaś się u siebie. Nic nie jadłaś tylko płakałaś ze słuchawkami w uszach. Zmęczona płaczem, zasnęłaś. Obudziłaś się rano i uznałaś że wyglądasz jak potwór. Wzięłaś kąpiel i ubrałaś się i zeszłaś na dół coś zjeść. No mamy nie było, ale była u taty. Przyzywyczaiłaś się, że wiecznie ich nie ma. Nie miałaś nikogo komu mogłabyś cokolwiek powiedzieć, do kogo odezwać. Zrobiłaś sobie kanapki ale nie miałaś ochoty ich jeść, tylko podziubalaś i poszłaś po plecak. Wzięłaś klucze i wyszłaś, dziś nie było za ciepło. Ruszyłaś w stronę szkoły. Nie miałaś zbyt wiele siły, ponieważ w nocy jeszcze się obudziłaś i płakałaś. Przybyło ci również kolejne kilka kreseczek na ręce. Wpadłaś w rutynę, to jakoś cię uwalniało od problemów. Zdawałaś sobie sprawę, że kaleczysz się ale po prostu nie miałaś nikogo i to dawało ci jakąś wolność. Doszłaś do szkoły, spóźniona jak zawsze. Weszłaś do klasy i usiadłaś na samym końcu. Całą lekcje byłaś przybita i nie uważałaś na lekcji.
Nauczycielka: Ekhm! {T.I.} proszę nam zamienić 10% na ułamek zwykły.
Ty: Eeee... 1/5? 
N: No dobrze miałaś szczęście - nauczycielka pokiwała przecząco głową i wróciła do liczenia i tłumaczenia. Pierwsze 3 lekcje minęły dość dziwnie, spokojnie i przymulenie. Nic z nich nie wiedziałaś ani nie rozumiałaś. Nie przejmowalaś się tym. Dziś na szczęście miałaś tylko 5 lekcji. W połowie 5 lekcji dostałaś SMS. *Hmm. Od mamy. Może wieści o tacie* - pomyślałaś i odczytałaś wiadomoś "Skarbie... Złe wieści tata... Tata z.. Zmarł.. Nie wybudził się ze śpiączki, nie dało się nic zrobić. Przykro mi sama jestem załamana... xxxxxx". Nie wiedziałaś co myśleć, nie mogłaś uwierzyć.  Od razu musiałaś wyjść.
T: Proszę pani mogę wyjść do łazienki? - prosiłaś.
N: Od czego jest przerwa?! - zapytała surowo nauczycielka.
T: Proszę, nie wytrzymam - prosiłaś ze łzami w oczach.
N: No dobrze już idź - powiedziała niesmacznie. Wybiegłaś szybko z klasy, oczywiście wzięłaś żyletkę. Weszłaś do kabiny i zrobiłaś kolejne nacięcia. *Nie potrafię tego wytrzymać. Po co żyć?! Nawet taty już nie mam. Nikogo nie obchodzę. Nikt się nie zoriętuję gdy zniknę* - pomyślałaś. Każde nacięcie było głębsze aż w końcu zrobiłaś bardzo głębokie, poczułaś się błogo. Nic nie bolało więc ponowiłaś nacięcie. Znów nic. Gdy chciałaś 3 raz zatopić żyletkę w żyły obraz ci się rozmazał przed oczami, i zrobiło się ciemno. Po chwili otworzyłaś oczy i zobaczyłaś blask, a w blasku stał tata.
Tata: Chodź do mnie {T.I.} nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś, ale chodź do mnie - jego głos niósł się echem. Gdy chciałaś iść w jego stronę i gdy byłaś już blisko coś się wyrwało. Poczułaś niesamowite pieczenie w ręcę i krzątanie się ludzi wokoło ciebie, oraz szloch mamy.
Mama: KOCHANIE! {T.I.} Boże dziecko nie strasz mnie tak! Nie powtarzaj tego - mama rzuciła się w twoją stronę. Tylko jękłaś. 
M: No tak przepraszam - zarumieniona mama odsunęła się od ciebie i podała ci wodę.
Lekarz: No witaj wśród żywych {T.I.} - powiedział żartobliwie Lekarz na co twoja mama odpowiedziala zalotnym chichotem. - no dobrze my już wyjdziemy a ty odpoczywaj jeszcze tydzień zostaniesz na obserwacjach, nie wiadomo czy nie uderzyłaś się w głowę. Gdy już wszyscy wyszli odwróciłaś głowę. Ujrzałaś bruneta o ślicznych szarych, hipnotyzujących oczach. Poczułaś motylki w brzuchu.
Loui: No cześć - uśmiechnął się śmiało chłopak i dokuśtykał do ciebie o złamanej nodze.
Ty: Cześć - odpowiedziałaś słabo się uśmiechając.
Lou: Co ci się stało? W sumie to już wiem, ale dlaczego? - zapytał siadając obok.
T: Nie ważne - warknęłaś patrząc się w sufit.
Lo: Nie nalegam! Ale nie musisz być nie miła.. - zrobił minę zbitego psiaka.
T: Przepraszam.. Po prostu.. Przepraszam,zostań - przeprosiłaś chłopaka chwytając go za rękę by nie odszedł. Fakt zrobiłaś to słabo ale się starałaś. 
Lo: Nigdzie nie idę, chciałem iść po prostu po żelki - zaśmiał się, wziął żelki i siadł obok. Rozmawialiście długo, świetnie się bawiliście. Poczułaś się dla kogoś ważna, że komuś na tobie zależy. Czułaś się po prostu dobrze,niestety błogość musiał przerwać lekarz.
Le: Dobrze {T.I.}.. O widzę że zaprzyjaźniłaś się z Louis'em. To dobrze. A więc jutro popołudniu odwiedzi cię psycholożka - jęknęłaś. Nie chciałaś się z nią dzielić tym co przeżywałaś. Czułaś się dobrze sama, w sumie wpadłaś w rutynę. Gdy lekarz wyszedł powróciłaś do rozmowy z Lou. Rozmawialiście cały dzień a wieczorem Loui poszedł do swojego łóżka. 
Lo: Branoc {T.I.} - powiedział przytulając cię i ruszył na swoje łóżko. Ty jednak nie mogłaś jeszcze zasnąć. Wierciłaś się i myślałaś, przytłok myśli nie dawał ci spokoju. Obejrzałaś się na Lou i szepnęłaś.
T: Loui? Śpisz? 
Lo: Nie {T.I.} bejb nie śpię - odwrócił się - nie zasnąłem. 
T: Proszę położysz się obok? Przybliż tylko łóżko - poprosiłaś cała czerwona. *Dobrze że jest ciemno* - pomyślałaś. Lou przysunął bliżej swoje łóżko, położył się twarzą do ciebie i patrzył się na ciebie. Poczułaś że zaczynasz się roztapiać w jego oczach a potem... 

_________________________________
A więc po ciężkich próbach udało się, napisałam jakiegoś imagina ^^ Podoba się? <3 +10 komentarzy i dodam następny ^^. + cieszę się,że was ciągle przybywa i przybywa. Kocham, pozdrawiam.
Milena. xxxxxxxx

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Imagin cz. 10


*oczami Nialla*
*Żal mi było (T.I.), a poza ty prosiła mnie bym zachowywał sie normalnie. Nadal było mi smutno i źle że całowała sie z Harrym, ale cóż.* - myślał.
*twoimi oczami*
Ty: Dziękuje. - powiedziałaś szeptem do Nialla, gdy już wyswobodziłaś sie z ramion blondyna. Dalej jechaliście już w ciszy.
Półtorej godziny później dojechaliście na miejsce.
Li: Nareszcie. Kochani, bierzcie swoje rzeczy z bagażnika i idziemy na plaże! - rozkazał Liam. Tak jak powiedział, tak zrobiliście. Wyciągając torbe z bagażnika, poczułaś jak ktoś łapie cie za ramie. Był to Harry.
Ty: Czego chcesz? - powiedziałaś ze złością.
H: Ej... Wyluzuj. Zło piękności szkodzi. - powiedział z uśmiechem.
Li: Idziecie?! - zawołał Liam.
H: Za chwile. - powiedział a Liam poszedł w kierunku plaży.
Ty: Daruj. Musiałeś to zrobić? - kontynuowałaś. Byłaś coraz bardziej zła. Całej rozmowie przysłuchiwał sie Niall.
H: Niby co? - udawał że sie zdziwił.
Ty: Dobrze wiesz. Po co mnie całowałeś co? By skłócić mnie i Nialla? A ta kłótnia w samochodzie? Po co ci była?
H: Chciałem pogadać zwyczajnie z tobą. A ten pocałunek? Chciałem żebyś w końcu zauważyła że nie powinnaś być z tym frajerem tylko ze mną.
Ty: Niall nie jest frajerem! I jest twoim przyjacielem, razem jesteście w zespole! - broniłaś Nialla.
N: Czyli to ty Harry. - powiedział Niall, a wy podskoczyliście jakbyście ujżeli ducha. - To ty pocałowałeś (T.I.). Czemu to zrobiłeś? - kontynuował.
H: Bo to ja powinienem być z (T.I.), a nie ty! - wskazał na niego palcem.
N: Harry, uspokój sie. Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, a nie wczoraj wieczorem. - uspokajał Niall Harrego.
Ty: Harry... Ale czemu chciałeś bym odeszła do Nialla?
H: Bo ja cie kocham i wiem że byłbym lepszym chłopakiem niż Niall.
Ty: Nie mówie że nie byłbyś co nie znaczy że Niall jest złym chłopakiem, ale ja już wybrałam. Mówie ci że znajdziesz jeszcze kogoś. Na plaży roi sie od dziewczyn.
H: Masz racje. Nie potrzebnie was skłóciłem. To ja bede szedł, wy też już chodźcie, bo inni pewnie sie niecierpliwią.
N: Za chwile dojdziemy do was. Idź już. - Harry poszedł na plaże a wy nadal streczyliście na parkingu.
Ty: Chodźmy już co? - powiedziałaś ze swoim usmiechem nr 5.
N: Okej. - ruszyliście i poczułaś jak Niall łapie cie za ręke. Lekko zadrżałaś. - Jeśli chcesz, to wezme ręke. - powiedział niepewnie.
Ty: Nie, możesz trzymać. - uśmiechnęłaś sie sama do siebie.
N: Przepraszam. Nie wiedziałem że to Harry cie pocałował. Wybaczysz mi? - miał mine jak kot ze Shreka.
Ty: Pewnie, kochanie. W sumie to miałam o to samo zapytać, bo to przecież ja tak jakby cie zdradziłam, chociaż to Harry mnie pocałował.
N: Oczywiście że ci wybaczam. - powiedział to i pocałował cie namiętnie. *Jak mi tego brakowało.* - pomyślałaś. Niechętnie oderwałaś sie od Nialla i poszliście dalej, szukając reszty. Zauważyłaś jak czwórka chłopaków gra w siatkówke. Poznałaś ich od razu, więc poszliście w ich kierunku. Gdy przyszliście dzieczyny leżały na ręcznikach, więc rozłożyłaś swój tuż obok Danielle.
Dan: Czemu was tak długo nie było? -spytała zaciekawiona.
Ty: Rozmawialiśmy o naszej kłótni.
Dan: Jakiej kłótni?
Ty: No bo Harry sie we mnie zakochał i przyszedł razem z Niallem dzisiaj rano do mnie by mi o tym powiedzieć, a jak Niall poszedł do łazienki to Harry mnie pocałował i Nialler jak wrócił do pokoju to nas zobaczył. - powiedziałaś z nutą smutku w głosie. - To dlatego była mała sprzeczka w aucie. Ale wszystko sobie wyjaśniliśmy i już jest okej. - powiedziałaś, ściągając z siebie ciuchy i zostając w samym stroju kąpielowym.
Ty: Nialler bejb, posmarujesz mi plecy kremem? - spytałaś chłopaka.
N: I wszystko inne też moge posmarować. - powiedział i zabrał sie do wykonania czynności o którą go poprosiłaś.
Ty: Dziękuje. - powiedziałaś gdy skończył. - Reszte ciała sama sobie posmaruje.
N: Dobrze, ja ide grać z chłopakami. Idziesz też?
Ty: Okej, ale jak sie wysmaruje całkiem kremem. - zaśmiałaś sie.
N: To czekamy. - poszedł do chłopaków. Gdy nasmarowałaś sie kremem pobiegłaś do chłopców.
Ty: Już jestem, możemy grać.
Li: Ok. Ja jestem z Lou i Harrym a ty z Niallem i Zaynem. Pasuje?
N: Mi jak najbardziej. - powiedział radośnie. 
Ty: To zaczynajmy. - no i gra sie rozpoczęła. Podczas gry dużo się na śmialiście, szczególnie z Nialla nieudanych serwów. Wasza drużyna wygrała, a to dzięki tobie, bo chłopakom nie szło za dobrze. Po skończonej grze, poszliście do dziewczyn. Dan czytała jakąś książke a Perrie leżała plackiem.
Li: (T.I.) jest chyba nie liczną z dziewczyn, które wolą grać w siatkówke na plaży niż leżeć plackiem. Też byście mogły z nami pograć.
Dan: Nie miałam ochoty, czytam ciekawą książke.
Pezz: Nie chciało mi sie.
H: Kto idzie ze mną do wody? Popływałbym sobie.
Lou&Li&N: Ja ide! - zawołali.
H: A wy dziewczyny? - spytał.
Ty: Ja zostaje. 
Dan: Ja też.
Per: Ja moge iść z wami. - wstała i poszła w kierunku morza.
H: A ty Zayn?
Z: Dobrze wiesz, że ja sie boje wody.
H: Okej, jak chcesz. - poszedł w kierunku morza. Ty wzięłaś swoją MP4, włozyłaś słuchawki w uszy, włączyłaś swoją ulubioną piosenke na fulla i położyłaś sie na ręczniku. Leżałaś już około pół godziny, więc postanowiłaś coś zjeść. Chłopcy i Pezz nadal byli w wodzie. Nagle coś przykuło twoją uwage. Zobaczyłaś jak Pezz dziwnie sie zachowuje przy Harrym, tak jakby chciała go poderwać.
Ty: Zayn, patrz. - wskazałaś na Pezz, która właśnie pocałowała Harrego. Zayn sie wkurzył, wstał i poszedł w kierunku Perrie. Ty pobiegłaś za nim.
Ty: Zayn, uspokój sie. - mówiłaś ale on nie reagował. - Zayn, słyszysz mnie? - dalej nic. - No Zayn do cholery! Odezwij sie! - krzyknęłaś.
Z: Odwal sie ode mnie. - powiedział i gdy był przy morzu, znów Perrie pocałowała Harrego. Zayn już nie wytrzymał. Wszedł do wody i zaczął sie wydzierać.
Z: Ty wredna szmato! Jak mogłaś?! Ja cie kochałem, a ty mi robisz takie coś?
Per: Ale to nie tak jak myślisz?
Z: A jak?! I może powiesz mi jeszcze że to on zaczął co? Wszystko widziałem. Pewnie wielu takich jak ja miałaś co? A z resztą, mnie to nie obchodzi. Z nami koniec! 
Per: Ale... - powiedziała załamana.
Z: Przepraszam Perrie, ale to koniec. - powiedział i poszedł do Danielle.
Per: Co za frajer! W dupie go mam, niech... A z resztą. I tak go nie kochałam. - powiedziała sama do siebie. - Papa Harry, do zobaczenia. - powiedziała znów ale tym razem piszczącym głosikiem. 
H: Chyba do zobaczenia nigdy, ty mała wredna egoistko. Nie chce cie znać. Sama mnie zmuszałaś do pocałunków. Odczep sie od nas.
Per: Hahahaha... Chciałbyś, żebym się odczepiła co? O tym, możesz tylko pomażyć. Pa skarbie. - przesłała mu buziaka i poszła po swoje rzeczy. Zaraz potem poszła do domu.
Li: No nic chłopcy, pora wracać.
H: Wracajmy już. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Ty: Zgodze sie z tobą Harry, wracajmy. Strasznie zgłodniałam.
N: Ja też. - powiedział i zaczęliście się śmiać. Po zabraniu wszystkich rzeczy z plaży, udaliście sie do samochodu. Wpakowaliście rzeczy do bagażnika i ruszyliście do domu. 
_____________________________________________________________
Hej, haj, heloł..^^ Powróciłam :D Wiem że z tego powodu sie cieszycie xD Co to tej częsci, to nie jestem z niej zadowolona. + Nie że nie lubie Perrie, bo ją kocham, ale tak jakoś padło, że zrobiłam z niej łamaczke serc xD Ogólnie u mnie źle, jestem przeziębiona.. ;c Ale w końcu coś napisałam, bo wiedziałam że bedziecie złe o to że nic nie pisze. Chce zrobić jeszcze jeden może dwa rozdziały i kończe, bo męcze sie z tym opowiadaniem. Ale sie rozpisałam.. Uff.. To na tyle. Kocham i pozdrawiam,

Daniela. xxx

czwartek, 11 kwietnia 2013

Twitter ♥

No skarby nasze witamy! ^^ Przepraszamy, że obecnie nie wiele dodajemy ale wenę mamy bardzo słabą :< I szkoła, rozumiecie?... Masakra. Naprawdę próbujemy coś z siebie wykrzesać dla was ale łatwo nie jest. Podamy wam dziś nasze twitteryi aski.
TT:
Daniela: @dreamsdream_1D
Milena: @Horanowaa_69
Ask:
Daniela: @NarryBitches
Milena: @Decmia321
Jeśli macie jakieś pytania,prośby lub coś to piszcie do nas na twitterze lub ask'u, oraz followujcie ^^ Oczywiście dajemy follow back, wystarczy napisać ♥ Kochamy i pozdrawiamy.
Milena&Daniela. xxxxx

wtorek, 9 kwietnia 2013

Imagin cz. 9


*twoimi oczami*
H: ...ja sie w tobie zakochałem. - dokończył. Ty oniemiałaś.
Ty: Harry, to... Ja nie wiem co powiedzieć. Ale jak? Kiedy? Czemu?
H: Wtedy na ognisku to tak jakoś przyszło. Nie wiem czemu. Po prostu nie moge o tobie zapomnieć.
Ty: Ale chyba wiesz, że ja cie kocham jak brata. Nie jak... chłopaka. - Harry posmutniał. - Nie smutaj mi tu. Zobaczysz znajdziesz jeszcze dziewczyne i to sto razy ładniejszą ode mnie, zobaczysz.
H: Ale nie ma ładniejszych dziewczyn od ciebie.
Ty: Na pewno są. Mówie ci.
N: Ty (T.I.) jesteś najładniejsza z wszystkich! - powiedział dumnie Niall. Harry jeszcze bardziej posmutniał.
Ty: Nialler, nie pomagasz.
N: Przepraszam, nie chciałem. Ide do łazienki, zaraz wracam. - powiedział i wyszedł. Harry nagle wstał i usiadł koło ciebie.
H: (T.I.), prosze cie. Zostaw go i bądź ze mną. - powiedział stanowczo.
Ty: Ale Harry zrozum, ja kocham Nialla i chce z nim być, nie utrudniaj mi tego. - Harry położył swoją reke na twoim policzku. - Harry, co ty robisz? - zaczęłaś sie go bać.
H: Nic, zupełnie nic. Jesteśmy sami więc może... - powiedział i cie pocałował. Nagle wszedł Nialler. Szybko sie od Harrego oderwałaś. Niall miał łzy w oczach.
N: Mogłaś mi powiedzieć, że nie chcesz ze mną być a nie sie z nim całujesz. - mówił przez łzy.
Ty: Ale to on zaczął. Nie chciałam tego, Niall prosze cie. Uwierz mi, prosze. - łzy same leciały ci po policzkach. Niall uciekł, po prostu uciekł. Harry się śmiał.
Ty: Z czego sie śmiejesz? Jesteś głupi, zobacz coś zrobił! Przez ciebie Niall mi nigdy nie wybaczy, dumny jesteś z siebie?! - zaczęłaś wrzeszczeć.
H: Tak jestem, teraz przynajmniej możemy być razem. - powiedział.
Ty: No chyba śnisz! Po tym co zrobiłeś? Daruj sobie i wyjdź.
H: Hahaha... Jeszcze zobaczymy, koleżanko. Pamiętaj o wyjeździe dzisiaj o 14:30. Do zobaczenia! - powiedział radośnie Harry i wyszedł. Ty położyłaś sie na łóżko i zaczęłaś płakać. Wzięłaś telefon i zadzwoniłaś do Nialla.
*oczami Nialla*
*Jak ona mogła, ja sie dla niej staram a tu takie coś? No prosze, jeszcze do mnie dzwoni. Chyba śni że odbiore, nie po tym co zrobiła* - myślał. Odrzucił połączenie, wziął gitare i usiadł na łóżku. Zaczął na niej grać swoją solówke w Little Things. 
"You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to. 
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I... - nie dokończył już, wybuchł płaczem. Usłyszał go Liam, który właśnie przechodził obok jego drzwi. Zapukał.
Li: Moge wejść? - spytał. Nialler szybko wytarł oczy.
N: Możesz. - Liam wszedł. Usiał obok Nialla.
Li: Co się stało stary?
N: Nie ważne.
Li: Mów. Płakałeś? - zdziwił sie Liam.
N: Daj mi spokój! - krzyknął.
Li: Dobrze, już dobrze. Za godzine wyjeżdżamy, więc po mału sie szykuj.
N: Okej. - powiedział zrezygnowany, bo nie chciał wcale jechać, ale co by innego robił w domu.
*twoimi oczami*
Załamana tym, że Niall nie chciał odebrać od ciebie telefonu, zeszłaś na dół by coś zjeść. Rodziców nie było w domu. Podeszłaś do lodówki i wyciągnęłaś sobie jogurt. Po zjedzeniu, poszłaś z powrotem do pokoju i przebrałaś sie w przygotowane rzeczy, potem sie wymalowałaś. Do wyjazdu zostało jeszcze 15 minut. Wtem usłyszałaś dźwięk telefonu. Spojrzałaś na wyświetlacz, dzwonił Liam. Odebrałaś.
Ty: Tak?
Li: Chodź już do nas, za chwile wyjeżdżamy.
Ty: Okej. - rozłączyłaś się. Bałaś sie spotkania z Niallem, a w szczególnośći z Harrym. Wiedziałaś, że Niall nie chce cie znać i nie bedzie z tobą rozmawiał. Postanowiłaś że bedziesz sie trzymać z dziewczynami. Zostawiłaś rodzicom kartke na stole w salonie, wzięłaś wcześniej spakowaną torbe i wyszłaś. Ubrałaś okulary przeciwsłoneczne i poszłaś do domu chłopców. Przed domem zobaczyłaś dwa samochody, ale że były puste podeszłaś do drzwi. Gdy stanęłaś przed drzwiami, czułaś że robi ci sie gorąco. Zapukałaś. Otworzył Niall.
N: Hej, wejdź. - powiedział smutno.
Ty: Niall mam prośbe, zachowujmy sie tak jakby nic sie nie stało, dobrze? Nie chce by wszyscy wiedzieli, prosze. A poza tym chciałabym ci wszystko wytłumaczyć.
N: Okej, bede sie zachowywał normalnie, ale twoich tłumaczeń nie chce. - powiedział zrezygnowany. W głębi duszy zrobiło ci sie smutno, ale udawałaś że wszystko jest okej. Weszłaś w głąb domu do salonu. Wszyscy już czekali na ciebie.
All: Hej!
Ty: Hej. Jedziemy? - próbowałaś ukryć swój smutek sztucznym uśmiechem.
All: Jedziemy! - wyszliście na zewnątrz gdzie stały tak jak poprzednio dwa samochody. Ty jechałaś z Danielle, Liamem, Niallem i Harrym jednym samochodem a Zayn, Perrie, Louis i Eleanor drugim, potem ruszyliście. Czułaś na sobie wzrok Harrego, ale że siedziałaś przy oknie, nie zwracałaś na to uwagi. Niezręczną cisze przerwał Harry.
H: (T.I.) czemu nic nie mówisz? - czułaś sie nieswojo.
Ty: Bo nie mam ochoty, poza tym ładne krajobrazy są za oknem i wole na nie patrzeć niż na ciebie. - powiedziałaś patrząc sie cały czas w okno.
H: Popatrz na mnie.
Ty: Po co? - zdziwiło cie to.
N: Zostaw ją, widocznie nie ma ochoty na rozmowe.
H: A ty od kiedy ją bronisz co? - powiedział.
N: Jest moja dziewczyną, więc chyba musze. - powiedział. Poczułaś sie tak jakbyś dostała skrzydeł. *A może on mi wybaczył?* - pomyślałaś.
Li: Ej, cicho tam z tyłu. - powiedział Liam, który prowadził.
H: Hahaha... Wielki obrońca sie znalazł. - zaczął sie naśmiewać z Nialla.
Ty: Zostaw go w spokoju okej? I najlepiej sie od nas odwal. - powiedziałaś to ze wściekłością i nagle wybuchłaś wielkim płaczem.
Dan: (T.I.) co sie stało? Nie płacz kochana. - pocieszała cie Danielle.
Ty: Powiem ci później, dobrze? - mówiłaś przez łzy. O dziwo Niall cie przytulił. Na początku lekko drgnęłaś, bo sie przestraszyłaś, ale potem sama nie panując nad sobą mocno sie wtuliłaś w Nialla. On cie nie odepchnął, czułaś sie wspaniale, ale dobrze wiedziałaś że on i tak ci nie wybaczył.
______________________________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam że tak długo nie pisałam, ale wiecie szkoła i do tego brak weny. Dziękuje za tamte komentarze pod 8 częścią. Mam nadzieje że tyle samo bedzie pod tą częścią. Kocham i pozdrawiam,

Daniela. xxx

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niall ♥

Imagin o Niall'u ^^

Poprawiłam maskę na twarzy i pewnym krokiem wkroczyłam do zatłoczonej sali. Szczerze ? Ten tłum ludzi nieźle mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że bal moich rodziców zainteresuje aż tyle ludzi. Mogę się założyć, że połowa z nich to zakochane w sobie, stare snoby w towarzystwie swoich młodziutkich, pełnych botoksu kochanek bądź żon. Każdy miał na sobie maskę. Uśmiechnęłam się delikatnie. Więc jednak mój pomysł nie okazał się tak wielką porażką. Upewniłam się, że maska dobrze zakrywa moją twarz i ruszyłam w głąb sali.

*Perspektywa Nialla*
Możecie mi powiedzieć co ja właściwie robię ? Powinienem teraz wygodnie siedzieć na kanapie w domu z butelką piwa w jednej ręce i z pilotem w drugiej, a obok powinna znajdować się miska z chipsami. Wymarzone zakończenie ciężkiego dnia, który przepełniony był próbami, wywiadami i innymi duperelami. Po prostu pełen luz. Więc co mnie wzięło na balowanie ? Znajduję się właśnie w  restauracji, której nazwy nawet nie pamiętam. Na twarzy mam jakąś idiotyczną maskę, która ma na celu ukrycie mojej tożsamości. I to wszystko przez Stylesa. Słowo daję, że już nigdy nie dam się namówić na jego pomysły. Nawet kiedy będzie mnie przekupywał krótką wizytą w Nandos. Nie dam się. To przez niego -  zamiast relaksować się w domu przy ulubionym serialu – sterczę teraz w tej restauracji, z tą cholerną maską na głowie i obserwuję tłum ludzi z zasłoniętymi twarzami. To była jedyna zasada dzisiejszego balu. Maski. Wszyscy muszą mieć maski i pod żadnym pozorem nie wolno ich ściągać. To miało stwarzać magiczny nastrój. Wolno było ze sobą rozmawiać, tańczyć.. no ogólnie mówiąc wszystko było dozwolone. Pod warunkiem, że nie pokażesz drugiej osobie swojej twarzy. Nie wiem czym kierowała się osoba organizująca ten bal, ale niezbyt mi się to podobało. Oczywiście mój młodszy przyjaciel uważał, że to będzie wspaniałe przeżycie. Taka odskocznia od życia codziennego, gdzie na każdym kroku jesteśmy rozpoznawalni. Jak on to powiedział ?. „Na tym balu możesz być sobą i nikt nie będzie rozmawiał z tobą tylko dlatego, że jesteś sławny bo nikt cię nie rozpozna. NIALLER pójdziemy do Nandos.. no ruszaj w końcu te swoje cztery litery”. Rozejrzałem się po zgromadzonych. Mimo maski na głowie od razu rozpoznałem przyjaciela. Tych jego loczków nie da się nie zauważyć. Tak jak myślałem już oczarowywał swoim urokiem jakieś dwie dziewczyny. Westchnąłem cicho i oparłem się plecami o zimną ścianę. Zapowiada się długa noc.

*
*Perspektywa (T.I)*
Jak zwykle zostawiła mnie samą. Słowo daję, że zemszczę się na (I.T.P). Obiecała mi, że przez cały wieczór będziemy trzymały się razy. W końcu to ona namówiła mnie na ten cały bal. To co, że moi rodzicie go organizowali ? To wcale nie znaczy, że ja też na nim muszę być. Wszystko przez (I.T.P). Ona chciała tu przyjść. Chciała się „zabawić”. A ja głupia się zgodziłam. W końcu przyjaciółce się nie odmawia.. prawda ? Pokręciłam głową widząc jak moja przyjaciółka w najlepsze flirtuje z jakimś chłopakiem w lokach. Trzeba przyznać, że szybka jest. Jesteśmy tu od jakiś trzydziestu minut, a ona już znalazła sobie obiekt zainteresowań. Kiedyś przez to wszystko wpadnie w jakieś problemy. Westchnęłam tylko i ruszyłam w kierunku bogato zastawionego stołu. Przez chwilę wpatrywałam się w te wszystkie pyszności kuszące swoim widokiem. Oblizałam delikatnie wargi czując zapach tych wszystkich potraw, które przygotował szef kuchni z jakieś wykwintnej restauracji znajdującej się w jakimś hotelu, o którym kilka godzin temu wspominała mi mama. Kto by jednak zapamiętał tyle nazw ? Grunt, że ten kucharz jest najlepszy w całym Londynie i, że jego dania wyglądają wspaniale.  W końcu zdecydowałam się jednak tylko na coś do picia. Sięgnęłam dłonią po napełnioną do połowy szklankę z sokiem, kiedy czyjaś dłoń zabrała mi ją sprzed nosa.  Uniosłam delikatnie brew ku górze i spojrzałam, na chłopaka, który przeniósł swój wzrok na mnie.

*Perspektywa Nialla*
Uniosłem dłoń z szklanką i spojrzałem na dziewczynę stojącą obok mnie. Zamarłem. Ona była…… nie chwila. Ona jest niesamowita. Czerwona sukienka wspaniale opinała się na jej ciele podkreślając jej szczupłą sylwetkę. Ciemne, kręcone włosy opadał jej na ramiona, a jej zielone tęczówki wpatrywały się we mnie z delikatnym zdumieniem. Mógłbym utonąć w jej spojrzeniu. Naprawdę. Po chwili nieznajoma przygryzła sexownie dolną wargę, a ja zachłysnąłem się powietrzem. Właśnie stoję obok kobiety-ideał. I to wcale nie są żarty.
Po dłuższej chwili milczenia w końcu odważyłem się na jakiś ruch. A mianowicie podałem jej szklankę z sokiem, którą prawdopodobnie przed chwilą zwinąłem jej sprzed nosa. Posłałem jej delikatny uśmiech.
- Przepraszam.. chyba chciałaś się napić ? – Dziewczyna nie odpowiedziała mi. Po prostu wzięła szklankę i upiła kilka łyków.
- Jestem Niall.. a ty ? – próbowałem jakoś podtrzymać rozmowę. Niestety moja towarzyszka niezbyt się do tego paliła. Spojrzała na mnie spod wachlarzu czarnych rzęs, a na jej twarzy pojawił delikatny, ale sexowny uśmiech.
- Dowiesz się.. ale jeszcze nie teraz. Bo to zniszczy całą magię tego balu. A jego motywem przewodnim dzisiaj jest Tajemnica. – Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w jej pełne, malinowe usta, które wypowiadały te słowa. Dopiero po chwili doszedł do mnie sens jej wypowiedzi. Kiwnąłem delikatnie głową. Tajemnica. Tak.. chyba jednak wybaczę Stylesowi to, że mnie tu przywlókł.

*

Poczułem jak dziewczyna opiera głowę o moje ramię. Uśmiechnąłem się delikatnie i objąłem ją ramieniem. Czy istnieje miłość od pierwszego spojrzenia ? Zawsze śmiałem się w duchu z osób, które opowiadały jak to po pierwszym spotkaniu wiedziały, że właśnie znalazły swoją drugą połówkę. Nigdy nie wierzyłem w te brednie. W końcu.. jak można się zakochać po pierwszym spojrzeniu ? To absurdalne. Należy się najpierw poznać. A do tego potrzeba czasu. Dużo czasu. A jednak.. dzisiaj jest inaczej. W obecności tej dziewczyny czuję się wspaniale. Jakbym znał ją od małego, co jest śmieszne bo nawet nie wiem jak ma na imię. Spędziliśmy razem cały wieczór. Niewiele rozmawialiśmy ze sobą. Głównie kołysaliśmy się w rytm smętnej melodii, która dobiegała z głośników ustawionych w kątach Sali, ale to wystarczyło. Ten taniec.. To jedno spojrzenie wystarczyło bym doszedł do jednego wniosku. Zakochałem się. Zakochałem się w tej dziewczynie. Ja Niall Horan, Irlandczyk, który zawsze kpił z miłości od pierwszego spojrzenia właśnie się zakochałem. Prawdopodobnie to nastąpiło w chwili, kiedy pierwszy raz spojrzałem jej głęboko w oczy. To było podczas naszego pierwszego tańca. Kołysaliśmy się w rytm piosenki wtuleni w siebie. Nagle piękna nieznajoma podniosła delikatnie głowę i nic nie powiedziała. Po prostu spojrzała mi głęboko w oczy. I tak trwaliśmy. Wpatrzeni w siebie, mocno objęci. To wszystko wystarczyło bym poczuł do niej coś więcej niż sympatię. To wszystko doprowadziło do tego, że pokochałem ją.
Kilka razy zaproponowałem byśmy zdjęli maski. Chciałem ujrzeć jej wspaniałą twarz, która kryła się za tym kawałkiem tektury. Odmówiła. Pokręciła przecząco głową i stwierdziła, że to popsuło by „magię tajemnicy”, a przecież o to chodzi w dzisiejszym balu. Kiwnąłem wtedy twierdząco głową, ale nie poddałem się. Jakiś czas później ponownie spróbowałem namówić ją do ściągnięcia maski. Ponownie odmówiła.

Z zamyślenia wyrwał mnie gong dzwona wybijający północ. Dziewczyna nagle wyswobodziła się z moich objęć i wstała. Zmarszczyłem delikatnie brwi i również wstałem.
- Muszę już iść.. dziękuję za wspaniałą noc. – Posłała mi delikatny uśmiech, a mi ponownie tego wieczoru zaparło dech w piersiach. Złapałem ją za dłoń. Nie chcę się z nią rozstawać. Mam wrażenie, że już nigdy jej nie zobaczę, a przecież… przecież ja ją kocham.
-  Zostań jeszcze.. proszę.. – Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Otworzyłem usta by ponownie spróbować przekonać ją do zostania, ale ona położyła swój palec na moich ustach uciszając mnie.
- Nie mogę zostać. I ty dobrze o tym wiesz… Wiesz również, że już nigdy się nie spotkamy. Tak musi być. Nie.. ciii.. – ponownie mnie uciszyła i wspięła się na palcach. Po chwili poczułem jak jej słodkie usta delikatnie muskają moje. Przymknąłem oczy i odwzajemniłem pocałunek. Kilka sekund później – zdecydowanie za wcześnie – dziewczyna odsunęła się ode mnie.
- Żegnaj Niall. – Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. A ja nic nie mogłem zrobić. Bo „tak musi być”. Westchnąłem cicho. Dziewczyna zniknęła mi z oczu w chwili, kiedy dwunaste uderzenie zegara przerwało ciszę panującą wokół.

_______________________________________________
Przepraszam, że nie napisałam sama ale naprawdę mam brak weny,szkoła... Też wszystko wokoło się wali.. Przepraszam :'<. Postaram się napisać wkrótce coś, ale naprawdę może być to marne, zresztą jak każdy mój imagin ;)) Kocham,pozdrawiam <3 
Milena. xxxxx