cz. 2
A potem zasnęłaś.
~rano~
Wstałaś i zobaczyłaś koło siebie Louis'a.
*Jaki słodziak* - pomyślałaś po czym rozwiałaś te myśli, wiedziałaś, że nie
będziecie razem gdyż jesteś brzydka i gdy wyjdzie ze szpitala i zapomni o
tobie. Nagle Lou się obudził.
Lo: O dzień dobry {T.I.} - powiedział
zaspanym głosem i poszedł się ubrać. Ty nie miałaś siły wstać i się ubrać więc
zostałaś w łóżku. Spojrzałaś na zegarek, było już po 10. Wiedziałas że po 13
miała przyjść psycholożka.
Lo: Nie idziesz? - wyszedł w samych
spodniach. Na widok jego nagiej klaty zaparło ci dech w piersi, nie wiedziałaś
co powiedzieć. - to jak? - pokazywał na łazienkę.
T: Co?... A nie nie idę, nie mam siły...
- powiedziałaś udając że wszystko w porządku chodź od środka cię rozwalało na
widok jego klaty. Ubrał podkoszulek w paski i dresy. Usiadł koło ciebie i znów
rozmawialiście przy obiedzie gdyż na śniadanie nie wstaliście. Po chwili weszła
pielęgniarka z lekami przeciwbólowymi. Po skończonym śniadaniu Lou poszedł
odnieść talerze, a do sali wszedł lekarz z jakąś kobietą.
Le: Dzień Dobry {T.I.} to psycholożka, p.
Kasia Breit - powiedział od razu na wejściu - no ja nie mogę tu zostać gdyż mam
innych pacjentów - powiedział u się ulotnił. W pokoju zostałaś sama ty i
p.Kasia.
Kasia: No więc {T.I.} słyszałam, że masz
problem chodzi o... - nie zdążyła dokończyć gdy do sali wszedł Lou.
Lo: Hej {T.I.} mam dla nas budyń... Aaa...
Przepraszam nie wiedziałem, że pani już jest to może ja.. - spalił buraka.
K: Niech pan wyjdzie.
T: Lou proszę wyjdź nie potrwa to długo.
K: Dobrze - powiedziała psycholożka i
przeszła do rozmowy - a więc masz problem ze sobą, tniesz sie.. Dlaczego chciałaś
popełnić samobójstwo? - zapytała, na co ty popatrzyłaś się w sufit. Nic nie odpowiedziałaś.
K: O co chodzi? - znów spróbowała, a ty
nadal nie chciałaś odpowiedzieć. Zadawała jeszcze parę pytań ale ty się
uwzięłaś i odpowiadałaś tylko półsłówkami. Po 2 godzinach psycholożka się
poddała.
K: No dobrze jesteś na pewno już zmęczona
to ja już pójdę - powiedziała. - Dowidzenia.
T: Dowidzenia. - pożegnałaś się i zaraz
po wyjść p. Kasi wszedł Lou.
Lo: I jak? - zapytał siadając obok i
dając budyń.
T: Nijak zadała parę pytań i poszła -
powiedziałaś od niechcenia, biorąc łyżkę budyniu do buzi.
Lo: Na nic nie odpowiedziałaś? - zaśmiał
się Lou tak że prawie mu wyszedł budyń nosem.
T: Uu.. Dlaczego ten budyń jest
marchewkowy? - zapytałaś lekko się krzywiąc a następnie wybuchłaś śmiechem.
Lo: HAHAHAAHAHAHAHA! Uwielbiam marchewki
- Lou wsadził łyżke do buzi i smakując budyń. - a no własnie nie wspomniałem
jestem członkiem zespołu - usmiechnął się zajadąjc się budyniem.
T: Jakiego? - zdziwiłaś się i usiadłaś
prosto.
Lo: One Direction - popatrzył ci głęboko
w oczy a ty poczułaś ciepło na całym ciele. Reszte dnia pospacerowaliście,
nawet wam pozwolili wyjść do ogrodu na spacer, Lou cały czas trzymał cię pod
rękę abyś nie opadła bo podczas pocięcia straciłaś wiele krwi. Spacerowaliście
spokojnie, rozmawiając. Czułaś się niesamowicie rozmawiając z nim. Po
kilkugodzinnym spacerku powróciliście do pokoju, dziś postanowiłaś się wykąpać.
Lo: Daj pomogę - Lou wziął od ciebie
rzeczy i zaniósł je do łazienki uśmiechając się. Wykąpałaś się i wróciłaś do
pokoju, kładąc się na łóżku które połączyliście z Lou. Jeszcze rozmawialiście
patrząc sobie w oczy, w pewnym momencie poczułaś, że Louis chwyta cię za rękę,
poczułaś dreszcz ale odwzajemniłaś to i przez jakieś 20 min patrzyliście sobie
w oczy aż ty się odwróciłaś i Lou cię objął. Zasnęłaś.
~Kilka Dni później~
Kolejne dni mijały spokojnie, całkiem
podobnie - rozmowy i zabawy z Lou,badania i spotkania z psycholożką. Mama
odwiedzała cię naprawdę żadko przez co ci było smutno ale przywykłaś. Dziś znów
siedzenie z Lou. Nagle wszedł lekarz.
Le: Dzień Dobry wam - uśmiechnął się -
Lou posłuchaj jutro wychodzisz, a ty {T.I.} musisz zostać dłużej, jeszcze 4 dni
musisz zostać na obserwacjach i na pewno spotkania z psycholożką będą częstże.
- *dziwne* - pomyślałaś. Ale było coś co cię pocieszyło odkąd znasz Lou ani
razu nie pomyślałaś o cięciu się.
T: Mhm dobrze, dowidzenia - uśmiechnęłaś
się ciepło i postanowiłaś dziś porozmawiać z p. Kasią.
Le: Dowidzenia - odwzajemnił uśmiech i
wyszedł.
Lo: To co dziś robimy Marcheweczko? -
zaśmiał się Lou i popatrzył ci w oczy.
T: No wiesz, spotkanie z p. Kasią mam za
3 godziny więc pójdę się ubrać, spacer? - zaproponowałaś.
Lo: Jasne, zaczekam - uśmiechnął się a ty
poszłas się ubrać. Poszliście na
spacer i dziś Lou chwycił cię za rękę. Z dnia na dzień czułaś sie lepiej.
Lo: Chodźmy do tamtej altany - Lou
wskazał na altanę z różnorodnymi kwiatami.
T: A nie chcesz jeszcze pospacerować? -
zapytałaś.
Lo: No chooodź! - zrobił oczka kota ze
Shrek'a i popatrzył ci w oczy. *I znów to samo* - pomyślałaś i uśmiechnęłaś się
do siebie, maszerując za nim. Weszłaś do altany i ujżałaś...
__________________________________
Czytasz - Komentujesz
No nie było 10 komentarzy ale już dodałam dla was <3 Tym razem krótka. A więc jak myślicie co {T.I.} ujżała? ;> No dobrze komentujcie a będzie wam dana cz. 3 ^^ Kocham,pozdrawiam.
Milena. xxxxxx
super:D next!!!
OdpowiedzUsuńExtra! Nwm, romantyczną kolację? Aha, i do widzenia osobno ;P
OdpowiedzUsuńA kiedy o Niallu?
OdpowiedzUsuńSpokojnie wszystko w swoim czasie :) Daniela już jest w trakcie pisania ale musicie wybaczyć jej bo ma szkołę, i to nie tak łatwo :)
UsuńKocham. xxxx
Świetny ;D Pisz następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńja chce cos z Zayn'em *.*
OdpowiedzUsuń